czwartek, 24 maja 2012

Iloko.pl

Przekonałam się po raz kolejny, że internet to kwintesencja zła. Siedzę przed laptopem w każdej wolnej chwili i szukam, szukam, i szukam.. Ogarnął mnie szał zakupowy i to taki totalny. Wszystko się przyda, wszystko jest piękne i kolorowe, cieszy oczy i kusi.. O ile lepiej byłoby dla mnie i dla mojego portfela gdyby znowu się zepsuł.. Animru pokazała mi sklep internetowy Iloko i przepadłam kompletnie. Wracam do niego ciągle dodając coraz to nowe dodatki do koszyczka. A najgorsze jest to, że bardzo często dodają nowe rzeczy do oferty i znowu muszę tam wracać i oglądać i zamawiać.. Zobaczcie sami jakie cuda udało mi się u nich kupić:
A na koniec największa perełka jaką udało mi się dorwać w tym sklepie, turkusowa torebka firmy Bestini, która na żywo jest jeszcze piękniejsza niż na zdjęciu! Genialny intensywny kolor, wykończenia a'la skóra węża i perfekcyjne wykonanie czynią ją ideałem! Czuję, że będzie ze mną na bardzo długo!

  
 Zachęcam Was do odwiedzenia tego sklepu, ich asortyment jest naprawdę różnorodny i każda dziewczyna znajdzie coś dla siebie. A uwierzcie mi, rzadko można znaleźć tak tanie rzeczy w równie dobrej jakości. Właściciele sklepu naprawdę dbają o klientów, dodając prezenty,  atrakcyjne rabaty. 

Możecie się rejstrować klikając w poniższy baner:




A na koniec moja piękna Fisia, dla której całym światem jest moje łóżko na którym śpi przez większość swojego czasu. To jest życie..


wtorek, 22 maja 2012

Zrób sobie krem!

I mnie ogarnął szał półproduktowy. Czytając Wasze notki i widząc jakie cuda tworzycie sama zapragnęłam stworzyć coś dla siebie. Guru w tej kwestii jest Siempre, mogłabym godzinami czytać jej bloga, przepisy, sposoby na pielęgnacje włosów i ciała. Uwielbiam!
Udałam się więc do sklepu Zrób sobie krem i troszkę mnie poniosło..


Oczywiście poszłam za radą Siempre i swoją przygodę z tworzeniem kosmetyków zaczęłam od określenia kierunku pielęgnacji i produktu jaki chciałabym stworzyć. Jak zaczęłam wkładać do koszyka to co mi się podobało to nie dość że kwota jaką musiałabym za to zapłacić była astronomiczna, to jeszcze nie wiedziałam kompletnie jak miałabym to połączyć ani co z tym zrobić. Wróciłam więc do punktu wyjścia. Najbardziej zależało mi na mgiełce do włosów, takiej nawilżająco ochronnej. Skorzystałam więc z przepisu Siempre i wrzuciłam do koszyczka potrzebne pół produkty, chciałam jednak żeby mgiełka chroniła moje włosy przed promieniowaniem UV, więc dorzuciłam potrzebne składniki.
Produkty wykorzystane do mgiełki, którą ostatecznie dość mocno zmodyfikowałam, mam nadzieje tylko, że nie wyłysieje..
  • D-pantenol 75%
  • żel hialuronowy
  • aloes zatężony 10x
  • olej makadamia
  • ekstrakt ze skórki granatu
  • konserwant DAH BA
  • hydrolat lawendowy
 Mgiełki zrobiło mi się dość sporo więc dodałam konserwant DAH BA żeby przypadkiem się nie popsuła. Nie wiem jakim cudem nie kupiłam kreatyny... Nie podaje dokładnego przepisu, ponieważ każda dziewczyna ma inne włosy i przepis który dla mnie będzie odpowiedni dla innej może okazać się obciążający. Jedyne co mnie bardzo zawiodło to zapach. Po otwarciu butelki z hydrolatem lawendowym znienawidziłam ten zapach..

Drugim kosmetykiem który zrobiłam jest serum przeciwtrądzikowe. Tutaj znowu szukałam różnych przepisów na sera i dobrałam składniki podobne ale takie które pasowały by mi działaniem. Wykorzystałam:
  • kwas hialuronowy
  • ekstrakt z owoców malin
  • olej tamanu
  • olej z pachnotki
  • kolagen i elastyna
  • niacynamid

Oba produkty nie wyglądają zbyt zachęcająco, a to za sprawą ekstraktów owocowych które mają w obu przypadkach ciemno brązowy kolor. Jestem w fazie testowania więc efektów na razie nie podam :)
Oh ile frajdy daje taka zabawa w chemika!

Następnym kosmetykiem na mojej liście do zrobienia będzie olejek z filtrami UV :)

poniedziałek, 14 maja 2012

Jantar

Bardzo chciałabym mieć znowu włosy do pasa, ale nie takie jak kiedyś, napuszone i przesuszone, tylko zdrowe i zdyscyplinowane. Postawiłam więc na naturalną pielęgnację włosów i suplementacje w celu przyspieszenia ich wzrostu. Wiele jest takich środków i spędziłam naprawdę wiele godzin na czytaniu blogów, wizażu i leksykonów aby znaleźć produkty które mnie zadowolą. Dziś sama dodam recenzję jednego takiego produktu, który dotychczas jest moim ulubieńcem jeśli chodzi o przyspieszenie wzrostu włosów.


Wcierka do włosów Jantar firmy Farmona
 
Chyba każda włosomaniaczka słyszała już o niej.  Skusiłam się na nią ze względu na jej dość bogaty w ekstrakty roślinne skład jak i przez bardzo niską cene. Za 100 ml produktu zapłaciłam 8,99. Niestety odżywka ta jest rzadko spotykana w normalnych drogeriach, właściwie to nigdy jej nie widziałam na półce sklepowej. Pozostaje nam więc allegro. Skuszona ceną nie pomyślałam o wydajności, a niestety jest ona bardzo słaba. Jedna butelka wystarcza na max dwa tygodnie wcierania i to chyba tylko dlatego że myję głowę co dwa, trzy dni. Jantaru używam tylko po umyciu. Osuszone ręcznikiem włosy jeszcze przed rozczesaniem przeczesuje palcami i nanoszę na skóre głowy odżywkę. Następnie delikatnie wmasowuje przez kilka minut. Tak naprawdę to przyda się tutaj wprawna druga para rąk która pomoże nam nałożyć wcierkę dokładnie na całej głowie. Ja sama nie potrafię sobie z tym poradzić, za dużo włosów mam i nie jestem w stanie się przebić do skóry. Na koniec spryskuję włosy delikatnie po całości i rozczesuję.


No właśnie! Najgorszą wadą tej odżywki jest jej opakowanie! Nie mam pojęcia kto wymyślił tak beznadziejny sposób aplikacji wcierki, trzeba ją wytrząsać na rękę i dopiero wsmarowywać. Kiedy za pierwszym razem chciałam to zrobić wg zaleceń producenta więcej rozlałam niż naniosłam na skóre :/ Okropieństwo! Natychmiast przelałam zawartość do butelki z atomizerem, nie tylko ułatwia to aplikację ale też pozwala nam zaoszczędzić płyn. 


Wcierka Jantar działa jak filtr UV, dlatego spryskuję nią suche włosy przed wyjściem na słońce. Uwielbiam jej zapach, przypomina mi tanie męskie wody po goleniu. Nie każdemu może przypaść do gustu. Ale nawet w takim wypadku sądzę że warto przeboleć niemiły zapach ponieważ ta wcierka  naprawdę działa! Może włosy jakość nie wystrzeliły rosnąc jak opętane, ale pojawiło się za to mnóstwo 'baby hair', a pozostałe włosy są nawilżone. Nowe włosy mnie nie cieszą, nie chce mieć już gęstszych włosów bo będę wyglądać jak wujek z rodziny Adamsów. Co mnie jako krętowłosą cieszy najmocniej? Jantar bardzo dobrze wpływa na skręt moich włosów, nie puszą się tak tylko układają się w ładne spiralki. Dlatego właśnie pozostanę wierna Jantarowi, nawet jak miałabym kupować go co tydzień :)

czwartek, 10 maja 2012

Zakupowo.

Mówiłam Wam jak bardzo uwielbiam targi cotygodniowe ? U nas odbywa się on w czwartek. Niedawno wróciłam jak zwykle kupując rzeczy które właściwie nie są mi potrzebne i mając teraz niesamowite wyrzuty sumienia, że znowu wydałam niepotrzebnie pieniądze. Podoba mi się to że za naprawdę małe kwoty można kupić rzeczy jak w drogich sieciówkach, są one może gorszej jakości, ale nie oszukujmy się, wiele z nas kupuje niektóre rzeczy a ubiera je tak naprawdę raz lub dwa. Dlatego ja wole tanim kosztem nakupić sobie kilkanaście rzeczy w cenie jednej koszulki z drogiego sklepu. Nie powiem, niektóre rzeczy są naprawdę zaskakująco dobrej jakości, np mam kilka koszulek które kupiłam w zeszłym roku na targu od Bułgarów za 10 zł sztuka i noszę je do tej pory. I odwrotnie, koszulka kupiona w House za 49 zł po jednym praniu zmieniła się nie do poznania i teraz mogła by w niej chodzić moja 7-letnia siostrzenica :/ dodam, że była ona prana ręcznie. Tak więc nie ma reguły. Jedyne czego nienawidzę i odrzuca mnie od takich miejsc jak targi to tłum i okropny wrzask Bułgarów namawiających do kupna ich towarów. Pół godziny na targu i migrena gwarantowana. Ale przejdźmy do fantów..


Śliczna, dopasowana spódniczka w kolorze pudrowego różu, a może jest to łosoś? Jak na kobiete naprawdę ciężko jest mi określić kolory.. Dałam za nią 20 zł :)

Genialne spodenki! Intensywny róż  w kolorowe różyczki. Spodenki były hitem na targu, myślę, że gdybym pojechała później nie byłabym w stanie ich kupić bo schodziły kobiecie jak ciepłe bułeczki! Do wyboru były jeszcze białe i brązowe. Są super wygodne z rozciągliwego materiału, idealne na lato! Słodkie i dziewczęce :) Przyznam, były dość drogie bo dałam za nie 35 zł ale naprawdę było warto! 


No i na koniec coś o czym marzyłam od kiedy słońce zaczęło mocniej grzać. Kapelusz z wielkim rondem! Idealnie chroni przed promieniami słońca, pasuje zarówno nad wodę jak i na spacer czy zakupy. Kapelusz kupiłam już w Pepco za astronomiczną kwote 9,99.

Swoją drogą, patrząc na mój pokój i moje ciuchy doszłam do wniosku, że zmieniam się w różowego potwora! Daje sobie kategoryczny zakaz kupowania jakiegokolwiek różowego ciucha! Gdzie te czasy kiedy nazywano mnie chodzącym złem....

Jak już przy zakupach jesteśmy chciałam podziękować Animru za genialne aviatory!


I polecić Wam sklep Iloko.pl z jakiego pochodzą, mają super dodatki w naprawdę niskich cenach.

piątek, 4 maja 2012

dream girls BB


SKIN79 - dream girls Beblesh Balm

Mój pierwszy krem BB, tyle się o nich naczytałam że musiałam jeden mieć. Bardzo długo zastanawiałam się jaki by tu wybrać. Udałam się do sklepu internetowego AlleDrogeria, mają tam dość duży wybór kremów BB firmy SKIN79, wolałam wybrać coś dostępnego u nas niż od razu zamawiać na ebayu. Mój wybór padł właśnie na ten krem ponieważ jest przeznaczony dla nastolatek z problematyczną cerą, tj z trądzikiem. Do nastolatek to ja już nie należę, jednak trądziku pozbyć się nie mogę. Nie jestem zwolenniczką podkładów i pudrów, są zbyt ciężkie, a na dodatek ja jestem kompletnym beztalenciem jeśli chodzi o makijaż więc zawsze wyjdzie mi maska. Ale przejdźmy do recenzji..

Nigdy nie kupuję produktów ze względu na ich opakowania, to tylko kolory i literki, jednak ważna jest dla mnie aplikacja. Tutaj mamy klasyczną tubkę mieszczącą 43,5 g produktu. Tubka jest wykonana z miękkiego plastiku, bardzo wygodnego w użyciu jak i wydobyciu kremu z jej wnętrza. Można ją bez problemu postawić na zakrętce co ułatwi nam wydobycie gdy będziemy zbliżać się do końca tubki.


Dream girls posiada dość wysokie filtry SPF 30 oraz PA ++. Czym jest SPF każdy wie, natomiast nowością może być oznaczenie PA. PA jest to filtr chroniący nas przed promieniami UVA, które działają destrukcyjnie na naszą skóre, a niestety filtr ten jest bardzo rzadko spotykany w kosmetykach europejskich. Ochrona przeciwsłoneczna nie była jedyną rzeczą która skłoniła mnie do zakupu tego kremu, mianowicie producent obiecuje nam dość mocne krycie, co jest bardzo ważną cechą przy skórze trądzikowej. Krem ma bardzo lekką konsystencje, delikatny prawie nie wyczuwalny zapach i dość ciemny kolor, czym się na początku przeraziłam, ponieważ należę do ludzi o bardzo jasnej karnacji i obawiałam się, że jedyne co osiągnę to kolejny efekt maski. Nic bardziej mylnego.


Krem idealnie rozprowadza się po skórze ładnie wyrównując jej koloryt. Jeśli mamy jakieś większe niespodzianki do ukrycia wystarczy punktowo wklepać drugą warstwę. Krem BB mają to do siebie że należy je rozprowadzać opuszkami palców, delikatnie wklepując, daje to najbardziej naturalny efekt. Próbowałam również nakładać krem wyłącznie punktowo i byłam mile zaskoczona, ponieważ idealnie dostosowywał się do koloru mojej twarzy, nie tworząc na niej żadnych brzydkich plam. Nie radzę jednak kupować kremu BB osobą które liczą na idealny mat na buzi, kremy BB nadają cerze blasku, rozświetlają ją w taki sposób, że wygląda ona na zdrową i promienną. Dream girls daje niesamowity efekt promienności twarzy, co ja akurat bardzo w nim lubię.


Za mój krem zapłaciłam 43,50 zł co w porównaniu z innymi kremami BB jest naprawdę niską ceną, zważywszy na to jak dużo produktu otrzymujemy. Co więcej, krem ten jest bardzo wydajny! Wystarczy naprawdę niewielka ilość aby pokryć nim twarz i otrzymać upragniony efekt. 
Bez wahania kupiłabym kolejną tubkę tego kremu, jednak na rynku jest dostępnych tyle kremów BB, że po prostu chcę wypróbować inne propozycje aby móc porównać działanie i właściwości :)

Tak czy inaczej wszystkim dziewczyną gorąco polecam zapoznanie się z ofertą kremów BB, niesamowity wynalazek, doskonale rozumiem dlaczego Koreańczycy tak za nimi przepadają :)

środa, 2 maja 2012

Majówka

Wreszcie spędzam majówkę w miarę aktywnie :) Niesamowicie cieszyłam się na ten tydzień, ciągle planuje coś w głowie, mam nadzieje, że następne cztery dni pozwolą mi zrealizować choć część moich planów.

Póki co, dodaję zdjęcia z wypadu nad Skawę. Oj cośmy się naszukali tej cholernej rzeki! Po 10 latach nieobecności tam naprawdę ciężko było mi się rozeznać.. Ale kiedy już dotarliśmy do celu, wyciągnęliśmy kocyś, naszykowaliśmy stertę kamieni do rzucania kaczek i cieszyliśmy się z promieni słońca brodząc po kolana w zimnej wodzie :) Żałuje tylko, że nie zabraliśmy ze sobą psiaków, na pewno ucieszyliby się z orzeźwiającej kąpieli.





 Jeszcze tylko dzisiaj ośmiogodzinna męczarnia w pracy, jeśli nie zemdleje to czeka mnie długi, bo aż czterodniowy, weekend! Obyśmy go równie miło wykorzystali.